Babcie z naszych wspomnień

7 mins read

Taki tytuł zaproponowała Pani Barbara Nowak, która przysłala swój wiersz z 1975 roku. Była wówczas uczennicą Technikum Rolniczego w Powodowie.

Babci Antosi szafa ze skarbami.     

U mojej  Babci w szafie  pachnie naftaliną

Babcia myśli,  że wszystkie mole ją ominą

Czasem pokazuje swoje dziwne skarby

Jaką to historię kryje w sobie każdy

Na górnej półce same kapelusze

Dziadka z wielkim rondem, Babci z pióropuszem

Biały szalik Dziadka z jedwabnymi frędzelkami

Zakładał go gdy wybierał się na spacer z kolegami

Jest futerko czarne z wielkimi guzikami

Tak mięciutkie i ciepłe jak Babci policzki

Gdy tuliła nasze buzie zalane łzami

Są buciki czerwone ze złotymi klamerkami

Babcia je nosiła na tańce z przyśpiewkami

W kąciku za szafą stoją oficerki

Zawsze na baczność pięknie wyglancowane

Dziadek w nich paradował na koniku bułanym

Nasz kochany Dziadek był przystojnym ułanem

Ta menażka wojskowa jest trochę pogięta

Przeszła z dziadkiem całą wojnę

Ona nie jedną historię pamięta

W tej szkatułce czerwone korale między broszkami

Babcia je nosiła do bluzeczki misternie haftowanej

Złote obrączki wstążeczką związane

A na nich rok 35 i imiona

Dziadków wygrawerowane

Obrączki bardzo rozczuliły Babcię

Czy skarby przetrwają kiedy jej zabraknie? 

Barbara Nowak (rok 1975)

Ps. Rok 2022

Dawno nie ma Babci i szafa zniknęła gdzieś ze skarbami

Skarby zostały już tylko w starym notesie z wierszykami

Tylko ten zegar na ścianie ocalał

On nie przeszkadzał nikomu

Od stu lat jest strażnikiem tego domu

Wciąż chodzi i bije i nigdy się nie psuje

Choć pożyjemy jak najdłużej

On i tak nas przeżyje

Dzisiejsze Babcie nie mają takich skarbów

Internet z dnia na dzień nasze życie zmienia

Babcine szafy pękają w szwach

A wszystkie ciuszki  i śmieszne starocie

To zwykłe rzeczy do wyrzucenia.

Barbara.

Anastazja i Stefan (Lwów 1931) dziadkowie Heleny też babci
Pradziadkowie Pani Jolanty Anna i Konstanty Szlegiel (urodzeni w 1881 roku) z dziećmi. Zdjęcie pochodzi z 1914 roku (wykonane w Moskwie).
Babcia Genowefa z mamą p. Jolanty (1947r)
Babcia Genowefa Szlegiel ze Zbąszynka z koleżanką (1947r.) Z albumu Jolanty
Babcia Marianna i Dziadek Tomasz (lata 40.) z okolic Wolsztyna Z albumu Pani Małgorzaty
Babcia Agnieszka i Dziadek Karol (lata 30.)
Z albumu wnuczki Barbary

Babcia Pelasia
Babcia Pelasia

Historia mojej Babci Pelasi        

Dzień Babci  i Dziadka to święto bardzo radosne. Wnuki z życzeniami i kwiatami odwiedzają swoje babcie i dziadków, którzy jak się okazuje w dzisiejszych czasach są bardzo potrzebni. Zapracowani rodzice często dają swoje pociechy pod opiekę babci i dziadka, a ci z kolei rozpieszczają swoje wnuczęta, zapewniając opiekę często przez większość dnia.  Bardzo dobrze pamiętam swoja babcię Pelasię. Była szczupłą, niewysoką , pogodną  kobietą, zawsze zapracowaną,  bo w  gospodarstwie,  chociaż małym,  pracy nie brakowało . Czytała mi bajki. Niektóre  musiała czytać  tak często, że nauczyłam się ich na pamięć. Pomimo trudności z zakupem,   w domu książek nie brakowało. Babcia często zabierała mnie ze sobą do pielenia  grządek albo na pole . Właśnie wtedy dowiadywałam się o czasach jej dzieciństwa i młodości. Urodziła się w 1903 roku miała jeszcze sześcioro rodzeństwa.  To nie były łatwe czasy. Pracowali wszyscy od najmłodszych .  Moja babcia poszła na służbę.  Była pokojówką panienki  Izabeli,  w majątku  właściciela Popowa Starego ,Barchlina i Koronowa – Ksawerego Speicherta.  To nie była ciężka praca, ale bardzo wymagająca.  Przez cały  chodziła kilka kroków za panienką i w każdej sytuacji, przy stole, na spacerze, w podróży podczas składania  wizyty, w razie czego spieszyła z pomocą.  Pomagała w ubieraniu,  w  doborze sukienki i tak 24 godziny na dobę. Babcia mieszkała w pałacu w Popowie. Swoich rodziców,  rodzeństwo widywała w kościele w Buczu, ponieważ rodzina Speichertów tam jeździła na nabożeństwa.

  Pałac w Popowie był ostoją polskości , postępu,  a właściciel  Ksawery Speichert  głosił idee pracy organicznej  w walce z zaborcą. Pracował społecznie.  Oddziałowi powstańczemu ze Śmigla ufundował  sztandar.  W Popowie gościło wielu znakomitych gości,  w tym gen. Dowbór- Muśnicki Naczelny Dowódca Powstania Wielkopolskiego.  Panienka Izabela miała jeszcze siedmiu  braci,  więc gości zawsze było wielu ,a wśród nich starających się o jej  rękę . Babcia musiała być na każde  skinienie Izabeli. Z chwilą kiedy panienka wyszła za mąż służba się skończyła i babcia poszła na służbę  do rodziny aptekarskiej w Śmiglu. Taka była młodość Babci- pracowita i pełna obowiązków… Założyła własną rodzinę urodziła trzy córki Leokadię, Władysławę i Łucję.  Przez kilka lat mieszkali  w Lesznie , ale o pracę było trudno.  Rodzinę trzeba  było utrzymać. Babcia szyła , a dziadek – stolarz pracował tam , gdzie dostał pracę.  Wrócili do  Bucza , dziadek wyjechał  do pracy w kopalni , a babcia zajmowała się domem i niewielkim gospodarstwem . Razem ze swoją mamą a moją prababcią prowadziła gospodarstwo. Wszystko się zmieniło z chwilą wybuchu II wojny światowej.  Dziadek dalej pracował na Śląsku . 11 listopada 1941 roku o godz.  6 rano żołnierze okupanta wkroczyli do wsi. Był mróz ok. -20 stopni . Zbudzono mieszkańców i dwie rodziny dostały nakaz  zapakowania się w ciągu godziny. Jedna z nich  była rodziną mojej babci . Niewiele można było zabrać. Na wóz wrzucono kilka tobołków . Niemiec polecił dobrze okryć dzieci. Wóz dojechał do Śmigla. Tam odbyła się pierwsza selekcja. Babcia z córkami została skierowana na dworzec do Kościana. Pociągiem dojechali do Łodzi. Żandarmi z psami czekali na dworcu i przeprowadzili do dużego budynku. Każdy dostał snopek słomy ,aby się na nim położyć.  Po kolei wszystkich zbadano i zrobiono zdjęcia z numerami.  Po miesięcznym pobycie w strasznych warunkach ,babcię z córkami (w  wieku 9, 7 i 5 lat) wywieziono do   miasta Schelklingen.  Był tam sierociniec i klasztor zamieniony na  lagier.  Czterem osobom przydzielono dwie prycze.  Po sprawdzeniu dokumentów  Polizeifuhrer  skierował babcię do prac y w kuchni. Wszy, choroby, brud  dokuczały. Tak wyglądał  pobyt w lagrze. Racje żywnościowe  wystarczały dzieciom,  ale nie dorosłym. Konina, zupa ze zmarzniętych  ziemniaków lub brukwi i trochę chleba to  obozowy jadłospis.  W marcu córki Babci zachorowały na chorobę zakaźną i zabrano je  do szpitala w Echingen.  Tam w ciągu dnia umierało kilkoro dzieci.  Trudno sobie wyobrazić,   co czuła Babcia. Jednak wszystkie trzy wróciły do zdrowia i do lagru.  Powoli zaczęli przyzwyczajać się do nowych warunków. Obca mowa, obcy nieprzyjaźni ludzie i okropna nędza. Codzienna kontrola pomieszczeń,  przez Lagierfurera i  jego świtę,  powodowała niewyobrażalny strach. Babcia zauważyła, że upodobał sobie najmłodszą Łucję, choć to ona właśnie nie odpowiadała tzw. normom niemieckim. Miała długie czarne warkocze i śniadą cerę. Podczas każdej kontroli dopytywał się o jej zdrowie, wybaczał wybryki, częstował słodyczami, a podczas przyjmowania zwierzchników kazał,  aby ją ładnie ubrać i wrzucał pieniądze do skarbonki ,którą jej podarował .To właśnie przez  małą Łucję życie stało się znośniejsze. Nikt nie wiedział , że Niemcy  szukali dziadka.  Latem 1942 roku sprowadzono go do lagru ,a jesienią całą rodzinę  wysłano do Ratzenhofen pod nadzór księżnej posiadłości  Isny. Przy cegielni  dostali mieszkanie. Dziadek  pracował jako stolarz we dworze. Dzieci  musiały iść do niemieckiej szkoły we wsi Rohdorf.  Do szkoły jeździły 3 km  na nartach , ponieważ mieszkali w Alpach. Dziadek szukał argumentów, aby córki  nie uczyły się w szkole.  Oświadczył, że dzieci nie mają butów i odzieży . Natychmiast dostał kartki na przydział i oboje z babcią zostali zmuszeni do  ich wykupienia.  Już wiedzieli, że zostali przygotowani na zniemczenie. W1945 roku rozpoczęły się naloty (pięć  km od Isny znajdowała się  fabryka amunicji).  Żołnierze amerykańscy przynieśli im wolność. Dziadek pracował  na utrzymanie rodziny, babcia zajmowała się domem,  nie mieli już biedy. Wrócić jednak do Polski nie mogli , ponieważ transporty  należały do rzadkości. Babcia chciała wracać  do rodziny a dziadek miał wątpliwości.   Sam zorganizował transport do kraju i jako kierownik był odpowiedzialny za skład kolejowy.  Dotarli do Ojczyzny pod koniec  1946 roku. Podróż była bardzo uciążliwa, ale to, co zobaczyli po powrocie do Bucza, było po prostu straszne. Ruina, brak pracy.  Dziadek wyjechał do pracy na Ziemie Odzyskane ,a babcia została  w tej ruinie.   Córki  były starsze  a  przede wszystkim byli u siebie.

Życie mojej babci nie oszczędzało.  Pamiętam, że była osobą  pogodną  i wyrozumiałą, szczególnie dla wnuków ,których miała  sześciu, a ja byłam jedyną wnuczką i może dlatego ode mnie zawsze wymagała więcej. Całe życie ciężko pracowała praktycznie o wszystkim musiała decydować sama ,bo dziadek  zamieszkał z nami dopiero po przejściu na emeryturę.  Babcia pomimo drobnej sylwetki była niezwykle silną kobietą .   

Alina Napieralska

Dodaj komentarz

Your email address will not be published.

Poprzedni

Babcia na fajfie

Następny

Dziś Dzień Dziadka

Ostatnie z

Weekend z Aniołami

Aniołowie są wśród nas. Zobaczyć czy dotknąć prawdziwego Anioła wydaje się niemożliwe…… A jednak. Wystarczy otworzyć

Święto Patronki Wolsztyna

8 grudnia, w niedzielę w uroczystość Najświętszej Maryi Panny Niepokalanej Poczętej w kościele pw. Wniebowstąpienia Pańskiego

DZIEŃ KOLEJARZA

W ramach zajęć edukacyjnym i w celu rozwijania preorientacji zawodowej u dzieci przedszkolakiz Przedszkola Nr 1

70 lat temu

Jak zapisano w kronice wolsztyńskiej parafii farnej, 8 grudnia 1954 roku, a więc 70 lat temu,