W mojej rodzinie alkohol był od zawsze

5 mins read

Pani Martyna alkoholiczka, ma 28 lat. Dwukrotnie próbowała popełnić samobójstwo. Tak mówi o swoim życiu.

– W mojej rodzinie alkohol był od zawsze, od pokoleń. W dzieciństwie imprezy organizowane przez rodziców były kontrolowane, zdarzały się od czasu do czasu w weekendy. Z biegiem czasu rodzice pili coraz więcej. Tata rzucił pracę i potem picie rodziców było niemal codzienne.

A skoro ojciec nie pracował, to skąd rodzice mieli pieniądze na alkohol?

– Gdy pieniądze się skończyły, wynosili z domu na sprzedaż co się dało. Chodziłam do szkoły podstawowej, jednak ani szkoła, ani rodzina rodziców nie interesowała się mną i starszym o dziesięć lat bratem. Babcia od czasu do czasu zabierała nas na wakacje, choć sama miała problem z alkoholem. Dziadka nie zdążyłam poznać, bo zginął po pijanemu w wypadku. Rodzice nie płacili za mieszkanie, więc wyeksmitowano nas do budynku socjalnego. Ojca skierowano do innego budynku, ponieważ miał dwa wyroki w zawieszeniu za znęcanie się nad rodziną. Miałam wtedy 13 lat. Mama podejmowała dorywcze prace, bo nie mogła znaleźć stałej pracy. W tym budynku, w którym zamieszkałyśmy, było dużo starszej ode mnie młodzieży w większości pijącej alkohol i biorącej narkotyki. Początkowo starałam się nie wchodzić w to towarzystwo. Jednak w szkole, gdy zaczęto mnie piętnować , wytykać, że jestem biedna i mieszkam w ,,takim domu”, zaczęłam więc szukać akceptacji w towarzystwie, do którego nie chciałam wejść . Moim pierwszym alkoholem było piwo, potem piłam nie tylko piwo, ale nalewki, wino, wódkę.

A skąd pani miała pieniądze na alkohol?

Rodzice popijali, więc ich okradałam. Piłam coraz więcej doszły do tego narkotyki. Mieliśmy kuratora, ale nie interesował się mną. W wieku szesnastu lat poznałam mężczyznę dużo starszego ode mnie. Miał mieszkanie. Prowadził imprezowy styl życia. Poinformowałam mamę, że się przeprowadzam. Mamę obciążyłam winą za to, że nie uchroniłam mnie. W trakcie zamieszkania z partnerem tylko kilka razy byłam w szkole. Mieszkając z partnerem wpadałam w półroczny ciąg alkoholowo-narkotyczny. Po ciągu miałam próbę samobójczą. Powiesiłam się na haku, na sznurku od prania. Ten hak się urwał i partner to usłyszał, wyciągnął mnie. Obudziłam się następnego dnia. Nie pamięta nic, ponieważ w łazience straciłam przytomność. Ta próba samobójcza dała mi dużo do myślenia. Nie potrafiłam zmierzyć się z rzeczywistością. Zadzwoniłam na Młodzieżowy Telefon Zaufania. Pokierowano mną, trafiłam do szpitala psychiatrycznego, gdzie przebywałam miesiąc. Nie przyznałam się tam, że piję i borę narkotyki. Winę za próbę samobójczą zwaliłam na mamę, obwiniając ją o picie alkoholu. Moja mama, widząc co ze mną się dzieje, wyprowadziła się z budynku socjalnego do dawnego mieszkania zajmowanego przez starszego pana, który za opiekę dał nam dach nad głową. Po wyjściu ze szpitala znów zaczęłam pić, rzadko bywałam w domu. Narkotyków już nie brałam, ponieważ po rozstaniu z partnerem nie miałam do nich dostępu.

Miałam 17 lat, gdy przydzielono mi kuratora za demoralizację. Groziło mi umieszczenie w ośrodku wychowawczo-poprawczym. Nie umiałam przestać pić, ciągle zawalałam. Dopiero, gdy uciekłam z domu i nie było mnie tydzień, po otrzeźwieniu postanowiłam, obawiając się umieszczenia mnie we wspomnianym ośrodku iść na odwyk. Ponieważ byłam nieletnia trafiłam do Wojewódzkiego Ośrodka Lecznictwa Odwykowego i Zakładu Opieki Leczniczej w Gorzycach. Nadal obwiniałam rodziców za tę sytuację. Bałam się wyjścia z ośrodka. Tu chodziłam na mitingi Anonimowych Alkoholików. Przez pół roku, po wyjściu z ośrodka, udało mi się utrzymać trzeźwość. Potem wróciłam do picia, włóczyłam się po melinach z bezdomnymi. Nie miałam za co pić, więc kradłam alkohol ze sklepu. Wiele razy złapano mnie , dostawałam mandaty (spłacała je za mnie mama). Po trzech latach takiego życia, znów usiłowałam popełnić samobójstwo. Tym razem podcięłam sobie żyły . Towarzystwo , z którym byłam, spanikowało. Zaprowadzili mnie do szpitala, a stamtąd przewieziono mnie do szpitala psychiatrycznego. Ze szpitala trafiłam do Monaru w Lipiankach. Tam wytrzymałam trzy miesiące i wyszłam na swoje życzenie. Wróciłam do domu i akurat mama piła, dołączyłam do niej.

Miałam bardzo niskie poczucie wartości i kiedy poznałam mężczyznę mającego mieszkanie i pracę, to uważałam go za faceta ,,z wyższych sfer”. Nowy partner pił, a także zażywał narkotyki. W wieku 25 lat urodziłam syna. W trakcie ciąży udało mi się zachować abstynencję. Po urodzeniu dziecka, niemal zaraz zaczęłam pić. Miałam dziecko przy sobie, a upijałam się do nieprzytomności. Kłóciłam się z partnerem, bo on nie rozumiał, dlaczego nie potrafię pić w sposób kontrolowany. Partner wieczorem wypijał kilka piw i rano szedł do pracy. W grudniu 2018 roku wyszłam z domu. Przez tydzień mnie nie było , zatrzymałam się u znajomego, który też pił. Partner z moją mamą szukali mnie. Zawiadomili policję. Sprawa rozdmuchana była w mediach społecznościowych. Wszyscy mnie szukali. Po tygodniu sama wróciłam do domu (dziecko wtedy miało pół roku). Bardzo mocno przeżyłam, że wszyscy wiedzą o matce -alkoholiczce, która zostawiła swoje dziecko i wytykają mnie palcami. Jeszcze przez pół roku piłam w zamknięciu, wstydziłam się wychodzić. Postanowiłam, więc wyjechać z miasta. Rozstałam się z partnerem. W nowym miejscu zamieszkania poszłam na mitting AA i szczerze opowiedziałam moją historię picia. Pierwszy rok nie był łatwy. Od czerwca 2021 roku mam sponsorkę i rozpoczęłam pracę nad Programem 12 Kroków. Zaczęłam cieszyć się życiem. Pracuję, mam stabilną sytuację finansową, synek chodzi do przedszkola. Kupiłam samochód. Ojciec syna przeprowadził się też do tej miejscowości by być bliżej syna. Przestał pić i brać narkotyki. Utrzymujemy przyjazne kontakty.

Miałam poczucie winy wobec syna. Starałam się mu wynagrodzić, ucząc się macierzyństwa. Nie ma takiej sytuacji, z której nie byłoby wyjścia. Dopóki żyjemy jest nadzieja.

Wysłuchała

Anna Domagalska


MASZ PROBLEM Z PICIEM?
Zadzwoń – tel. AA: 618531616 codziennie 18.00-20.00, Infolinia AA: 801033242, codziennie 8.00-22.00 lub
przyjdź na cotygodniowe mitingi w Wolsztynie:

  • Grupa AA „KROKUS” Wolsztyn, ul. Drzymały 1, wtorek godz. 19.00 / pierwszy otwarty
  • Grupa AA „UŚMIECH” Wolsztyn, ul. Drzymały 1, piątek, godz. 19.00 / pierwszy otwarty,
  • Grupa AA „Przyjaciele W. Billa” salka parafialna (obok kortów) przy Kościele św. Józefa, Wolsztyn, ul. Komorowska,
    sobota, godz. 18.00 / wszystkie otwarte / stolik z literaturą AA.

Dodaj komentarz

Your email address will not be published.

Poprzedni

40 rocznica wprowadzenia stanu wojennego

Następny

Ogłoszenie

Ostatnie z

Bez osłonek

Niekiedy zazdrościłam osobom, które zupełnie nie interesują się polityką, a nawet nie chcą rozmawiać o niej.

Jesień ma swoje uroki…

Jesienne dni nie zawsze nastrajają optymistycznie, ale jesień ma też swoje uroki. Pani Alina zrobiła zdjęcie