14 sierpnia mija 80 rocznica śmierci św. Maksymiliana Kolbe, który w niemieckim obozie koncentracyjnym w. Auschwitz oddał życie za ojca rodziny Franciszka Gajowniczka.
Przypominamy artykuł z roku 2016.
W muzeum o Maksymilianie Kolbe i Marcinie Rożku
Informowaliśmy już o spotkaniu w Muzeum Marcina Rożka w Wolsztynie, podczas którego Tadeusz Horbowy z Florydy (USA) mówił o historii obrazu św. Maksymiliana Kolbego, podarowanego przez Franciszka Gajowniczka, za którego św. Maksymilian Kolbe oddał życie.
Spotkanie właśnie w Muzeum Marcina Rożka nie było przypadkowe, ponieważ wolsztyński artysta, tak jak i ojciec Maksymilian Kolbe został zamordowany w niemieckim obozie koncentracyjnym w Auschwitz. Maksymilian Kolbe na obozowym apelu 29 lipca 1941 roku, widząc rozpacz ojca rodziny Franciszka Gajowniczka, którego wytypowano na śmierć, postanowił zginąć za niego. Ojca Maksymiliana zamknięto w celi głodowej. Dobito go zastrzykiem z fenolu. Przeczytałam opisane przez matkę św. Maksymiliana Kolbe pewne zdarzenie z jego dzieciństwa (urodził się w Zduńskiej Woli w 1984 roku).
„Jednego razu coś mi się u niego nie podobało i powiedziałam mu: Mundziu, nie wiem, co z ciebie będzie. Potem już o tym nie myślałam, ale zauważyłam, że dziecko to zmieniło się nie do poznania. (…) W ogóle w całym swym zachowaniu był on ponad swój wiek dziecinny, zawsze skupiony, poważny, a na modlitwie zapłakany.
Byłam niespokojna, czy czasem nie jest chory, więc pytałam się go: Co się z tobą dzieje? Zaczęłam więc nalegać. Mamusi musisz wszystko opowiedzieć. Drżący ze wzruszenia i ze łzami mówił mi: Jak mama mi powiedziała, „co to z ciebie będzie”, to ja prosiłem Matkę Bożą, żeby mi powiedziała, co ze mnie będzie. I potem, gdy byłem w kościele, to znowu Ją prosiłem. Wtedy Matka Boża pokazała mi się, trzymając dwie korony: jedną białą, a drugą czerwoną. Z miłością na mnie patrzała i spytała, czy chcę te korony? Biała znaczy, że wytrwam w czystości, a czerwona, że będę męczennikiem. Odpowiedziałem, że chcę. Wówczas Matka Boża mile na mnie spojrzała i zniknęła”.
Na centralnym miejscu muzeum umieszczono portret świętego. Diakon Tadeusz Horbowy opowiedział o historii tego obrazu. Po raz pierwszy o błogosławionym Maksymilianie Kolbe usłyszał w 1970 roku w Arcybiskupim Seminarium Duchownym w Brzegu, gdzie poznał mieszkającego tam Franciszka Gajowniczka.
Pan Tadeusz opowiedział o swoich przeżyciach, kiedy to w czasach PRL-u służył w wojsku. W tym okresie odbywała się uroczystość przyłączenia ziem zachodnich do macierzy. Uczestniczyli w niej kardynał Stefan Wyszyński i kardynał Karol Wojtyła. Przełożeni wojskowi dali rozkaz alumnom odbywającym służbę wojskową: „Aby nie zdradzali żadnej tajemnicy wojskowej i nie przyprowadzali klechów”. Pan Tadeusz, na przekór przyprowadził księdza biskupa Władysława Miziołka, dawnego rektora Seminarium Duchownego w Warszawie. Za to został bardzo pobity „na placu bez Boga” i sześć tygodni spędził w szpitalu. Tam odwiedzili go ks. prof. Łubiński i ojciec duchowny Jan Stanisławski.
W szpitalu pan Tadeusz Horbowy podjął decyzję o ucieczce z Polski. Udało się. W USA uczęszczał do seminarium. Profesor z ascetyki Walerian Jasiński zaproponował jemu napisanie pracy magisterskiej o Najświętszym Sercu Pana Jezusa i św. siostrze Faustynie. Napisał tę pracę. Pan Tadeusz jest diakonem stałym (żona tym). W 1991 roku rozpoczął pracę w ciężkich więzieniach stanowych na Florydzie i w Teksasie.
W Houston budowano kościół Św. Maksymiliana Kolbe. Tam parafianie dowiedzieli się, że pan Tadeusz Horbowy zna Franciszka Gajowniczka. Dlatego w 1988 roku postanowił pojechać do Polski, do Brzegu, by spotkać się z nim. Zastał go chorego, leżącego w łóżku z powodu złamanego biodra. Miał wtedy 90 lat.
Pan Tadeusz zaprosił go do USA. Pan Gajowniczek przyjechał do Houston w 1994 roku (trzy miesiące przed swoją śmiercią). Powiedział do pana Horbowego: – „Tadeusz! Znamy się tyle lat. Ciebie nie puszczono na pogrzeb ojca, ja swoich synów straciłem podczas rosyjskiego bombardowania w ostatnich dniach wojny, dlatego bądź moim synem, a ja będę twoim ojcem. Ja cię pobłogosławię, a ty mów więźniom, co zrobił dla mnie i dla świata Maksymilian Kolbe”.
Pan Gajowniczek podarował panu Tadeuszowi trzy obrazy ze św. Maksymilianem Kolbe, mówiąc „ty wiesz, co z tym zrobić”. Namalowała je artystka Danuta Duch według wskazówek F. Gajowniczka.
Pan Tadeusz przywiózł do Wolsztyna obraz, na którego ramie widnieje podpis Franciszka Gajowniczka, który ma także podpisać papież.
Dyrektor Muzeum Regionalnego w Wolsztynie pani Zofia Chwalisz przypomniała parę faktów z życia rzeźbiarza Marcina Rożka oraz Pomnika Wdzięczności w Poznaniu.
„Niemcy weszli do Wolsztyna 7 września 1939 roku. Do listopada tego roku mieszkał z matką obok dzisiejszego muzeum, w domu państwa Czarneckich. W liście napisał, że Niemcy całkowicie zniszczyli jego pracownię rzeźbiarską i urządzili tam kantynę oficerską. Marcin Rożek ukrywał się w Przemęcie, w Poznaniu. Był świadkiem jak Niemcy burzyli Pomnik Wdzięczności w Poznaniu. Ukrywał się też w Rogoźnie i Tarnowie Podgórnym, gdzie został aresztowany w 1941 roku. Miał szansę uniknąć aresztowania, ale nie chciał narażać swojej rodziny na niebezpieczeństwo, bo bał się odwetu Niemców. Został zamordowany w niemieckim obozie koncentracyjnym w Auschwitz za odmowę wykonania popiersia Hitlera. Nieznana jest dokładna data jego śmierci. Wynikało to z tego, że Niemcy obawiając się chorób zakaźnych – tyfusu, gruźlicy, chorych więźniów umieszczali w szpitalu obozowym, gdzie byli leczeni przez więźniów, polskich lekarzy.
Więźniów ciężko chorych Niemcy zabijali zastrzykiem. Opisywane są długie kolejki więźniów czekających na wykonanie zastrzyku śmierci. Marcin Rożek był leczony w obozowym szpitalu. W księgach urodzin i zgonów napisano, że zmarł 19 maja 1944 roku, ale sądownie uznano, że zmarł 10 kwietnia. Ustalono to na podstawie zeznań świadków, którzy widzieli go martwego w dniu Wielkanocy.
Marcin Rożek najbardziej znany jest z wyrzeźbienia postaci Chrystusa i Serca Jezusowego na Pomniku Wdzięczności w Poznaniu. Jego koncepcję wybrał architekt Lucjan Michałowski, ponieważ jako jedyny zaproponował pomnik w postaci bryły i umieszczenie postaci Chrystusa w centrum. Wokół postaci Chrystusa umieścił wiele symboli nawiązujących do Bożego Miłosierdzia i do historii.
Niemcy po napaści na Polskę w 1939 roku, zniszczyli doszczętnie Pomnik Wdzięczności. Złote elementy znajdujące się na sercu postaci Chrystusa Króla zostały wyrwane. Była to zemsta Niemców za to, że Polacy postawili Pomnik Wdzięczności na dawnym miejscu pomnika Bismarcka. Przed wojną przed Pomnikiem Wdzięczności, w październiku, odbywały się wielkie manifestacje patriotyczne, w których brali udział także mieszkańcy naszego powiatu. Marcin Rożek należał do Stronnictwa Narodowego”.
Obraz św. Maksymiliana Kolbe podpisali wszyscy zaproszeni przez pana T. Horbowego goście, a wśród nich m.in ks. kanonik Sławomir Majchrzak, starosta Janusz Frąckowiak, wicestarosta Piotr Krajewski, burmistrz Wojciech Lis, dyrektor Zofia Chwalisz oraz przyjaciele i znajomi.
Anna Domagalska