Na czym my zaoszczędzili…

2 mins read

Ludzie,  no to te wakacje niezbyt się zapowiadają, bo  już  czwarta fala złośliwego covida idzie, i to z tą nazwą Delta. Kuzynka miała przylecieć  z Anglii, ale my jej po raz pierwszy nie chcemy widzieć, bo tam ta Delta z Indii się przywlekła. My nie powiedzieli jej, że przez tę Deltę nie chcemy ino, że będzie musiała być na kwarantannie. No i ta kwarantanna ją odstraszyła.


Lepiej się nie narażać, bo nie wiadomo, czy te szczepienia ochronią przed Deltą. My, żeby się nie dołować zaczęli wyliczać, co dobrego było w covidzie. Może to się wydać głupie. No, ale jeden psy…psycholog gadał, że trzeba mimo wszystko, myśleć pozytywnie. Więc my zaczęli jak poznaniaki, od oszczędności. Na fryzjerze zarobiła babcia i ja, dziadka strzygł sąsiad, a ile brał to nie wiem, ale czasem dziadek chodził do niego wieczorem i wracał w humorze. Kosmetyczki my nie odwiedziły, bo babci paznokcie ja malowałam, ino był kłopot z pedicure, więc my nogi w misce moczyły i pięty pumeksem szorowały, żeby całkiem nie zgrubiały. Zaoszczędziły my na szmince do ust, bo pod maską i tak jej widać nie było. Rzęsy starym tuszem malowałam, bo je było widać, ale ino jak szłam do kościoła. Sklepów nie odwiedzałam, bo nowych ciuchów nie potrzebowałam. Rajstopów mniej zużywałam  z oczkami w nich po domu chodziłam. Sklepy z butami też na mnie nie zarobiły, ponieważ komu miałam szpanować w butach. Masażysta stracił na dziadka kręgosłupie, mniej mu dokuczał, bo nareszcie zaczął się gimnastykować, tak, jak mu kiedyś nakazał lekarz. Mniej po Wolsztynie łaził, więc czas na gimnastykę znalazł.


W sklepach też mniej kupowaliśmy, aby nie przybrać na wadze. Z koleżankami nie chodziłam na kawę, bo kawiarnie były pozamykane i pieniądze, co na kawę oraz ciastko  nie wydałam, zostały w kieszeni. Imienin żeśmy nie wyprawiali, w święta gości nie przyjmowali, to kasy zostało. Tak, więc widzicie, ,,nie ma tego złego,  co by na dobre nie wyszło”.  Tak często powtarza babcia, gdy jest ciężko i nie zawsze po myśli wychodzi.
I jeszcze jedno, co może na dobre wyjdzie. Wiaruchna trochę się  boi za granicę jeździć i wybiera, tak jak w piosence: ,,W Polskę idziemy drodzy panowie”. I dobrze. Ci  od turystyki trochę się odbiją. Na jak długo nie wiadomo, ale to odbije się na naszych kieszeniach i to, co my zaoszczędzili, teraz wydamy. Moja znajoma, co jeździ se do fryzjera poza Wolsztyn (nie mówię  gdzie), prawie podwójnie zapłaciła za fryzurę niż przed pandemią. Gadała, że chyba już więcej tam nie pojedzie. Kiedyś to podali jej kawę, teraz nawet wody nie dali, ale może i dobrze, bo mówią lekarze, że koronawirus Delta atakuje brzuch, więc lepiej uważać. Pada też na słuch. Więc wiara dieta i słuchawki odstawić (gadają, że na uszy szkodzą).


Ludzie, ja tam straszyć  was nie chcę, bo strach może wywołać inne choroby. Ino bądźcie ostrożni w parku na ławkach czy kawiarni. Odległość zachowajcie, ale się spotykajcie, bo przecie dojdzie do tego, że całkiem o osobie zapomnicie. Życzę byście tylko choć palcem po mapie, tfu, tfu…  internecie po Delcie Dunaju jeździli, a nie z Deltą w łóżku leżeli.


Wasza Klekociara

Dodaj komentarz

Your email address will not be published.

Poprzedni

Nasza sonda – Moje najpiękniejsze wakacje

Następny

Na konwaliowym szlaku

Ostatnie z

Nad Dojcą w Wolsztynie

Dwuletnia Stefcia mieszka nad Dojcą w Wolsztynie. Bardzo lubi spacerować nad rzeką, a pogoda sprzed kilkunastu