O tym, co można robić jesienią w gospodarstwie agroturystycznym przekonały się dzieci ze szkoły Podstawowej nr 7 im. Wojska Polskiego w Lesznie z klasy II b, z wychowawczynią Jolantą Adamczak-Matylą i nauczycielką Honoratą Nowak. W Kluczewie, w ,,Starej Chacie u Kowola” 18 września przywitała ich piękna pogoda i oczywiście wujek Krzysiek, który postarał się, aby ten dzień był pełen niezapomnianych wrażeń. W gospodarstwie agroturystycznym pp. Marii i Krzysztofa Pieśniaków goście są zawsze mile widziani, a zwłaszcza dzieci, bo tu przez cały rok jest, jak podkreśla gospodarz- Dzień Dziecka. Hulajnogi i wózki były przedsmakiem dobrej zabawy. Jak można się było przekonać dzieci uwielbiają zwierzęta, szczególnie te, które można pogłaskać, przytulić, a więc króliki. „Bardzo lubię trzymać zwierzątko, jest takie milusie, w domu mam kota”– mówi Paweł. Jak jesień, to oczywiście wykopki – święto pyry. „Pojedziemy traktorem- mówi wujek Krzysztof -przyczepa klimatyzowana . Niech żyje przygoda, niech żyją króliczki. „ Bardzo szybko zakończyły się wykopki, wszyscy zostali zaproszeni do kuźni. Koniec z komputerami, koniec z telefonami. Stara kuźnia (150 lat) robi wrażenie i budzi szacunek. Wujek Krzysztof pokazuje dzieciom „piórnik”, a więc różne narzędzia niezbędne w kuźni, wiertarki, kowadła od najmniejszego do największego, młotki, ten najmniejszy młotek dostał w wieku czterech lat. ,,Mój dziadek miał pięciu synów, wszyscy byli kowalami. Mój ojciec również mnie nauczył pracy w kuźni. Jeżeli ktoś z was chce zostać kowalem za 10 lat musi zdać egzamin, polegający na utrzymaniu jednym palcem największego młotka, to duża sztuka”. Dzieci reagują oklaskami, młotek trzymany jednym palcem robi wrażenie. Pada kolejne pytanie- „co można zrobić z rozgrzanego kawałka żelaza”?- oczywiście podkowę, którą dzieci zabiorą ze sobą do szkoły. Nie wierzymy w gusła podkreśla – wujek- podając podkowę na pamiątkę. Był też koncert na dwa młotki, nagrodzony brawami. Zainteresowanie wzbudziło również żelazko z rozgrzaną duszą, którym się kiedyś prasowało. Stara chata to wspomnienie o babci Tereni. Przędła na kołowrotku „sztrykowała” (robiła na drutach), szyła zabawki dla swoich dzieci, a drewniana kołyska i samochód (na chodzie) zrobione przez dziadka Eligiusza zachowały się w świetnym stanie. Zwierzęta zawsze wzbudzają sympatię, dzieci chętnie pozowały do zdjęcia z krową Mućką. Po takich atrakcjach rozpalono ognisko, każdy samodzielnie usmażył sobie kiełbaskę. Były pyry z masłem i serem, ogórki i herbata miętowa. Na koniec można było kupić na pamiątkę maskotkę a nawet słoiczek miodu. Nie można się nudzić w Kluczewie i chyba dlatego tak chętnie się tu za jakiś czas wraca.
Alina Napieralska