W zeszłym roku na przełomie sierpnia i września w artykule „Byłem agentem” (GW 15/344) nasz rozmówca, proszący o zachowanie anonimowości, przyznał się, że podpisał deklarację współpracy z UB ze strachu o własne życie. Miał donosić na księdza Mariana Samolińskiego proboszcza parafii Jabłonna. Jeszcze tego samego dnia za pośrednictwem matki powiadomił księdza o swojej współpracy („agent” miał streszczać jego kazania). Poinformowany o tym proboszcz streszczał kazania za niego. „Agent” wspominając ks. Samolińskiego, ukradkiem ocierał łzy, mówiąc, że to był wspaniały ksiądz, którego ludzie bronili przed wolsztyńskim UB. Mieszkaniec Jabłonny przekazywał streszczenia kazań pracownikowi UB, który przyjeżdżał do wsi rowerem i spotykał się z nim „na rowie”. Po trzech latach UB zrezygnowało z agenta, jako „bezproduktywnego”.
AnnaDomagalska
O księdzu Samolińskim pisze Edward Laskowski:
Urodził się 3 września 1914 r. z matki Marii z d. Madej i Ojca Mariana, w Niemczech, gdzie znaleźli pracę jego rodzice. Po zakończeniu działań I wojny światowej i po odzyskaniu niepodległości w Ojczyźnie, powrócił z rodzicami do rodzinnego Poznania. Zamieszkali na Wildzie przy ul. Żupańskiego. Ks. Marian uczęszczał do Szkoły Podstawowej w Poznaniu, a następnie do Gimnazjum Humanistycznego im. św. Jana Kantego, które ukończył 24 czerw ca 1933r. egzaminem dojrzałości– maturą.
Podjął decyzję wstąpienia do Arcybiskupiego Seminarium Duchownego w Poznaniu. Najpierw studiował przez 2 lata filozofię w Gnieźnie, przyjęty warunkowo z uwagi na zły stan zdrowia przez ówczesnego Rektora, a dziś bł. ks. biskupa Michała Kozala.
święcenia kapłańskie otrzymał 3 czerwca 1939 r., na trzy miesiące przed wybuchem wojny, w bazylice katedralnej w Poznaniu z rąk J.E. ks. kardynała Augusta Hlonda – Prymasa Polski. Pracę duszpasterską rozpoczął od kapelani w klasztorze Sióstr Pasterek w Poznaniu – Winiarach, a następnie od 1 września 1939 r. do 10 marca 1940 r. na wikariatach w Mosinie i Cerekwicy, dekanat berecki, ówczesny pow. Jarocin. Dnia 12 marca 1940 r. został aresztowany przez gestapo w Jarocinie; w drodze do aresztu zbiegł. Ukrywał się przed władzą niemiecką, działając w Wolsztynie, Grodzisku, Lesznie, Poznaniu i Gostyniu. Przez długi okres ukrywał się na leśniczówce znanego powstańca wielkopolskiego, leśniczego Stanisława Myssaka w Rakoniewicach oraz jego brata – leśniczego Franciszka Myssaka w Siekówku.
Razem z nim ukrywał się też ks. Władysław Pawelczak z Rakoniewic, późniejszy wykładowca i rektor Seminarium Duchownego w Poznaniu. Na leśniczówce w Rakoniewicach Stanisław Myssak oraz jego siostry – Helena, Jadwiga i Leokadia urządzili małą kapliczkę, w której księża Marian Samoliński i Władysław Pawelczak odprawiali w konspiracji Msze św. Uczestniczyli w nich domownicy leśniczówki i Polacy ukrywający się przed Niemcami. Od ks. biskupa Walentego Dymka otrzymał ustną jurysdykcję na obszarze całej archidiecezji i zezwolenie na odprawianie w jednym dniu nieograniczonej liczby Mszy św. – tyle, ile wymaga potrzeba. Ks. Samoliński pracował w Siekówku i na majątku w Rakoniewicach jako robotnik leśny i posłaniec pod pseudonimem „Ireneusz” (Waldarbeiter und Bote). Miejscowi Niemcy zgłosili do władz w Kościanie, że w Siekówku pracuje „podejrzany” robotnik.
Aresztowany przez gestapo i osadzony w Dachau
Został aresztowany przez gestapo w domu kowala Antoniego Praisa w Siekówku 19 kwietnia 1944 r. i uwięziony w Kościanie, potem osadzony w obozie przejściowym w Żabikowie. Stamtąd przebywał kolejno w obozach w Sachsenhausen, Bregen, Belsen, kilka dni w Leningen, a od 1 grudnia 1944 r. w obozie w Dachau. W stanie całkowitego wyczerpania i wyniszczenia organizmu był już skierowany do pieca krematoryjnego. Dzięki współwięźniom – kapłanom, którzy z narażeniem życia rozpoczęli walkę o jego życie, dzieląc się z nim głodowymi racjami swego po- żywienia, ocalał. W tym obozie koncentracyjnym pozbawiono go nie tylko wolności i godności ludzkiej i kapłańskiej, ale i własnego nazwiska, dając mu tylko numer 134987.
Został uwolniony 29 kwietnia 1945 r. przez wojska amerykańskie. Po uwolnieniu z obozu w Dachau został kapelanem wojskowym 131 Skrzydła Lotników Polskich we Wallerbusch pod Bremem. W wigilię Bożego Narodzenia 1945r. wrócił do Poznania i oddał się do dyspozycji ks. biskupa Walentego Dymka, który skierował go od 12 stycznia 1946r. na wikariat do Chodzieży, a od 15 sierpnia 1946 r. na wikariat do Poznania na Jeżyce, gdzie pracował do 12 marca 1948 r.
Tworzył parafię w Jabłonnie
Od tego czasu został powołany jako proboszcz do tworzenia nowej parafii w Jabłonnie, gdzie od podstaw budował nowe życie parafialne. Obok pracy organizacyjnej w materialnym wymiarze, rozpoczął bardzo żywą działalność duszpasterską, opierając ją przede wszystkim na życiu sakramentalnym parafian, pielęgnując z wielkim oddaniem życie liturgiczne, stając się prekursorem soborowej liturgii, organizując aż siedem punktów katechetycznych.
Przy współudziale parafian postawił i poświęcił nowe krzyże zniszczone przez Niemców. Krzyże i kapliczki w parafii były stawiane mimo zakazu ówczesnych władz administracyjnych. Na tym tle dochodziło do częstych zatargów z Urzędem Bezpieczeństwa w Wolsztynie.
Uratowali księdza przed ubowcami
Pamiętna była Pasterka 24 grudnia 1949 r., kiedy to do kościoła weszło kil- ku umundurowanych i uzbrojonych funkcjonariuszy UB, by po nabożeństwie aresztować proboszcza Mariana Samolińskiego. Po Mszy św. wszyscy parafianie utworzyli szpaler i odprowadzili księdza na probostwo. Funkcjonariuszy UB rozbrojono i wyrzucono poza obręb cmentarza kościelnego i probostwa.
Powołano Radę Parafialną, której skarbnikiem był Franciszek Marek. Zaczęto gromadzić środki na remont byłego zboru ewangelickiego. Wybudowano nowe prezbiterium, dwie zakrystie, dobudowano boczne wejścia na chór, zlikwidowano boczne balkony, naprawiono zegary wieżowe. Dzięki zaangażowaniu parafian i proboszcza adaptowano go na kościół katolicki pod wezwaniem Najświętszego Serca Pana Jezusa.
Niezwykle uroczyście obchodzono uroczystość Bożego Ciała. Trasa procesji prowadziła każdego roku wokół całej wsi. Ulice były gęsto umajone młodymi brzózkami, domy odświętnie ustrojone obrazami, kwiatami, girlandami i flagami kościelnymi i państwowymi. Dziewczynki komunijne sypały kwiatki, w pochodzie szły stowarzyszenia katolickie ze sztandarami, straż po- żarna z własnym, nowym sztandarem. Każdy z czterech ołtarzy przygotowywały kolejne wsie parafii Jabłonna. Przez kilka pierwszych lat (z braku księdza) proboszcz Samoliński obsługiwał również parafian w Kąkolewie. Dojeżdżał tam z ministrantami polnymi i leśnymi drogami – latem konną bryczką, a zimą – krytą karetą. W latach 1950–1952 zorganizował Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Męskiej i Żeńskiej. Była to grupa ludzi bardzo zaangażowana w życie religijne parafii. Stanowiła odpór i przeciwwagę nasilającej się ateizacji życia społecznego. W krótkim czasie każde stowarzyszenie miało własny sztandar.
W tym samym czasie zorganizował dość liczny 30 – osobowy chór kościelny z parafian, głównie z Jabłonny i Wioski.
Wiele uwagi poświęcał na staranne przygotowanie licznej grupy dzieci do I Komunii św., mimo iż nie miał wówczas do pomocy ani sióstr zakonnych, ani katechety.
Zaraz po przyjęciu I Komunii św. wielu chłopców wstępowało do Grupy Ministrantów, która liczyła średnio w roku około 20-30 osób. Proboszcz wiele czasu poświęcał im na naukę ministrantury w języku łacińskim oraz usługiwaniu przy ołtarzu podczas różnych nabożeństw.
Na zaproszenie ks. Samolińskiego z dniem 18 sierpnia 1955 r. w parafii Jabłonna zamieszkały Siostry Zmartwychwstanki. Działalność religijna Sióstr Zmartwychwstanek to oddzielny wielki rozdział w życiu parafialnym w Jabłonnie.
To był wielki kapłan
Po 11 latach pracy duszpasterskiej w Jabłonnie ks. arcybiskup Antoni Baraniak skierował ks. M. Samolińskiego do parafii Nowe Skalmierzyce. Z wielką energią, niespożytą siłą duchową, podjął pracę nad ożywieniem życia religijnego w parafii pw. Bożego Ciała. Oprócz tworzenia nowych sal katechetycznych, prac remontowo – budowlanych w dwóch kościołach skalmierzyckich, specjalną troską otoczył ludzi potrzebujących, biednych i uzależnionych alkoholem.
W uroczystość Przemienienia Pańskiego w 1968 r. na własną prośbę prze- szedł z Nowych Skalmierzyc do mniejszej parafii w Skokach. Z tym samym zapałem podjął prace remontowo – budowlane oraz działania duszpasterskie zmierzające do duchowego wzrostu parafian. Był gorliwym, energicznym i wymagającym wiele od siebie i od swoich parafian. Wymagania, jakie im stawiał, nie przysparzały mu nieraz popularności, a także nieraz życzliwości. Był zawsze wzorem kapłana autentycznego, prostolinijnego, nie czekającego na zaszczyty i nagrody czy ludzkie uznanie. Zmarł 10 stycznia 1998 r. w Skokach w 84. roku życia i 59. roku kapłaństwa.
Edward Laskowski
PS. E. Laskowski był ministrantem w kościele parafialnym w Jabłonnie w latach 1948-1952. W pamięci ks. Samoliński zachował się jako proboszcz bardzo stanowczy, operatywny, wymagający i niezwykle punktualny. Miał własnego konia i dokart, jeździł motocyklem, później starym autem pamiętającym czasy przedwojenne.
GW nr 2/2007