Ostatni capstrzyk w Wolsztynie – 15 sierpnia 1939 roku

/
4 mins read
Walenty Stachowiak (drugi z prawej) z koniem ,,Ułanem”.

15 sierpnia 1939 roku w Święto Wojska Polskiego, w rocznicę Cudu nad Wisłą odbył się wieczorem w Wolsztynie capstrzyk. Mieszkańcy, w tym młodzież, która miała w sobie ducha patriotyzmu i wdzięczności dla Marszałka Józefa Piłsudskiego wzięła w nim czynny udział. Zbiórka odbyła się przed stadionem, gdzie mieścił się wówczas plac, w środku, którego stał obelisk z kamienia polnego, a na nim popiersie Marszałka Piłsudskiego. Plac był wybrukowany i otoczony krzewami. Po wysłuchaniu krótkiego przemówienia wszyscy wyruszyli w stronę miasta.

Pochód oświetlony pochodniami Straży Pożarnej i lampionami wykonanymi przez młodzież, ruszył ulicami Bohaterów Bielnika, Poniatowskiego (obecna nowa) i 5 – Stycznia przed gmach Starostwa Powiatowego. Ulice były wybrukowane kamieniem polnym, oświetlone lampionami gazowymi. Dorośli, jak i uczniowie ze wszystkich szkół, szli szeregiem ze sztandarami, ale nie po chodnikach tylko po tym bruku, środkiem jezdni. Było już ciemno, gdy defilada odbyła się przed gmachem Starostwa Powiatowego. Starsi mężczyźni zebrani przed starostwem zastanawiali się, jak wypadnie komenda ,,w lewo patrz”, ponieważ przeważnie komenda jest na ,,prawo patrz”. Z wielkim zainteresowaniem słuchano Wojskowej Orkiestry 17 Pułku Ułanów z Leszna, której wolsztynianie jeszcze nie słyszeli. Pochód prowadził oficer wojskowy jadący na koniu ,,Ułan”, który szedł w rytm grającej orkiestry. Bęben orkiestry ciągnął na wózku kucyk. Ja wówczas, jako dziewięcioletni chłopiec, nie mogłem tego pojąć, jak tego konika tu przywieziono. Przecież w ten czas transport nie był tak rozwinięty, jak dzisiaj, a miasto Leszno wydawało mi się, że leży bardzo daleko, gdzieś na drugim końcu Polski. Koń, na którym jechał oficer był własnością Władysław Nowaka, wielkiego miłośnika koni. Prawdopodobnie kupił on tego konia od 17 Pułku Ułanów. Można było go zobaczyć w albumie ,,Wolsztyn 1875-1939″. Wydanego przez ,,Głos Wolsztyński”. Pan Nowak miał około 20 koni, które dobierał w pary. Wspomniany capstrzyk był ostatnim przez II wojną światową. Nikt wówczas nie wiedział, że przekreśli ona na tyle lat pamięć i obchody 15 sierpnia.

Od red. O ostatnim capstrzyku opowiedział na łamach ,,Głosu Wolsztyńskiego” w 2000 roku, pan Edward Piątek z Wolsztyna.

PS. Walenty Stachowiak był rezerwistą 17 Pułku Ułanów. Kochał konie. Jego koledzy opowiadali po wojnie, że zginął ,,za konia”, którego przydzielono mu w 1939 roku. Podczas bombardowania został przysypany ziemią. Koledzy odratowali go. Od razu zapytał – gdzie jest mój koń? I natychmiast poszedł go szukać. Nie wrócił już. Prawdopodobnie zginął.

Dodaj komentarz

Your email address will not be published.

Poprzedni

Do parku na country, a pociągiem retro do Szreniawy

Następny

Wakacje z historią w tle

Ostatnie z

Powrócili do gry

Przemęckie Stowarzyszenie Kopa Sportowego „Kontra” w Kluczewie rozpoczęło 10 września rundę jesienną . 92 graczy zasiadło