Babcia na fajfie

/
2 mins read

Ludzie, no to mamy, co mamy. Dziadek zawsze tak trzeźwo myśli i teraz gada nam, że miał rację. A rozchodziło się o ten klimat, o którym od kilku lat w tej Unii gadają. Jakieś fifty fajfy przyjęli i chcą przez to zamknąć wszystko co dymi. Babcia jak usłyszała o tych fajfach, to jej się przypomniało, że przecie sama chodziła potańczyć na fajfach. Dziwiła się, czemu dziadkowi się ten fajf nie podoba. Nawet miała pretensje, bo na takim jednym fajfie z dziadkiem się poznali. Dziadek śmiał się, że babcia nie rozumie, o co chodzi. Nie mógł sam wymówić, jak nazywa się to, co te urzędniki z Brukseli chcą wprowadzić. W każdym razie, to się nazywa na ,,f”. W telewizji pokazali, że przez ten klimat oberwiemy i zapłacimy.

Pan na B, co kiedyś przewodził partii, chciał wmówić związkowcom, że podwyżki są przez ten rząd. Ale wiara pamięta, jak pani, co zastąpiła premiera na stołku, podpisała zgodę na te opłaty CO2. I ci związkowcy, co do nich pan B. mówił, to właśnie mu wypomnieli. I to ona, ta premier, przez ten klimat, co go podpisała, dała wszystkim kopa. Ale przecie są tacy, co nie wierzą, że europosłowie z Polski są przeciw Polsce. No, ale przecie pisałam już, jak chcieli Turów zamknąć, gdy nam to całe TSUE, a właściwie jedna kobieta, rozkazała 500 tys. euro dziennie płacić. Pamiętam też że ci, co są przeciw Polsce, choć my ich wybierali, jednym głosem gadali – zamknąć Turów. Taka istna, co pewnie policzki botoksem wypchała, rękami wymachiwała i mówiła ,,trzeba zamknąć”. Inni też gadali, tak samo. A oni za auto…autorytety uchodzą. Lekką rączką tysiące ludzi na bruk by wyrzucili.

Ludzie, oni chyba coś zażywają i im się w mózgu coś poprzestawiało. Nie wiadomo, co zażył poseł, który nazwisko pisarza nosi. W sejmie między ławkami niepewnym krokiem chodził. Zaraz, gdy go pan B. wyprowadził, zaczęli go usprawiedliwiać przed tymi, co go o picie alkoholu podejrzewali. Pan B., który z tymi związkowcami rozmawiał, tłumaczył, że chciał pan S. o pewnej rodzinie porozmawiać. Potem inni gadali różne rzeczy. On sam, jak pokazali, (na ekranie) przyznał kiedyś w radiu, że jest biesiadnym człowiekiem. I gdyby pan B. zaraz powiedział, że jego kolega się słabo poczuł, toby mu ludzie może uwierzyli. Ja pamiętam, jak S. był ministrem i wyznał (na podsłuchanej taśmie), że podpalenie budki przy ambasadzie rosyjskiej, to nie sprawka tych, którzy w Marszu Niepodległości szli. Jak widzicie, jedna budka się spaliła, ale czy pan B. co jej nazwisko nosi, nie został przez swojego kolegę podpalony?

Wasza Klekociara

Dodaj komentarz

Your email address will not be published.

Poprzedni

Zaproszenie na koncert

Następny

Babcie z naszych wspomnień

Ostatnie z

Promocja książki

Z wielką radością i dumą możemy zaprezentować Państwu książkę „Wolsztyn Dzieje Miasta”. Monografia Wolsztyna została wydana