ZAMĘCZONY W NIEMIECKIM OBOZIE KONCENTRACYJNYM

/
5 mins read

29 kwietnia obchodziliśmy Dzień Męczeństwa Duchowieństwa Polskiego w czasie II wojny światowej. Oto rozmowa z Antonim Kutem, zamieszczona w ,,Głosie Wolsztyńskim” w 1999 roku.

13 czerwca 1999 roku w Warszawie Ojciec święty Jan Paweł II dokonał beatyfikacji 108 Sług Bożych. Wśród nich był też przedwojenny proboszcz parafii w Gościeszynie, ks. Józef Kut.
Przed tym wydarzeniem rozmawiam z bratem ks. Józefa, mecenasem Antonim Kutem. Jak Pan Mecenas przyjął tę wiadomość?
– Przyjąłem z wielkim wzruszeniem. Kiedy brat odprawiał swoją Mszę Prymicyjną w kościele parafialnym w Gostyczynie nad Prosną (pow. ostrowski), miałem zaledwie dziewięć lat. Podczas błogosławieństwa, którego udzielał rodzinie, a następnie wszystkim wiernym zebranym w kościele, uścisnął mnie w sposób wyjątkowo serdeczny. Było nas pięcioro rodzeństwa. Brat Józef był najstarszy, a ja najmłodszy. Do kościoła mieliśmy daleko, aż 5 km. Pamiętam, że gdy z całą rodziną w Dzień Prymicji jechaliśmy powózką do kościoła, wszędzie napotykaliśmy przewieszone przez drogę girlandy. Parafianie dawali w ten sposób wyraz szczególnej radości. Krótko po prymicji brat został skierowany jako wikariusz do parafii w Chodzieży. Po roku przeniesiono go do parafii św. Marcina w Poznaniu. Tam pełnił służbę kapłańską przez 6 lat aż do momentu powołania go na administratora parafii w Gościeszynie 1 października 1936 roku. Zarówno w Chodzieży, jak i w Poznaniu cieszył się wielkim szacunkiem parafian. świadczą o tym publikacje jego kolegów. W „Przewodniku Katolickim” z 16 marca 1969 r. ks. Ludwik Bielerzewski wspomina, że pozostała po nim najlepsza pamięć. Niezwykle skromny, głęboko pobożny i dla wszystkich równo życzliwy. Nic więc dziwnego, że kie-dy po kilku latach przechodził! na samodzielną placówkę do Gościeszyna, parafia świętomarcińska żegnała go powszechnym żalem.
W Gościeszynie, gdzie każdego roku spędzałem szkolne wakacje mogłem się przekonać, że tamtejsi parafianie darzyli go szczególną miłością. Po wojnie jeszcze przez drugie lata do każdej własnej intencji mszalnej dołączali intencje za mego brata. Ufundowali też tablicę pamiątkową i dzwon noszący jego imię.

Czy pamięta Pan moment aresztowania?

– Wybuch wojny zastał mnie w Gościeszynie. W drugim dniu zarządzono ewakuację jego mieszkańców. Załadowano wszystkich na wozy dworskie. Na jednym z wozów znaleźli się moi rodzice, siostra i ja. Brat postanowił zostać. Stwierdził, że nie może opuścić parafii. Gdy dojechaliśmy do Błocka, zrobiło mi się przykro, że został sam. Zeskoczyłem z wozu i powróciłem do Gościeszyna. Każdą noc spędzaliśmy u kierownika szkoły w Łąkiem p. Wietrzykowskiego, a na dzień przychodziliśmy na plebanię. Po kilku dniach ewakuowani powrócili do Gościeszyna. W międzyczasie ogłoszono, że mój rocznik ma się stawić w Grodzisku Wlkp. do dyspozycji władz wojskowych. Wspólnie z rówieśnikami z Gościeszyna pojechaliśmy do Grodziska. Niestety, polskich władz tam już nie było. W tym czasie miało miejsce zdarzenie, które spisała moja siostra Pelagia (po wojnie wstąpiła do Zgromadzenia SS Serafitek). (…) Gdzieś w połowie września 1939 r. w sobotę ok. godziny 23 przez wyłamane okno od kuchni wdarła się na plebanię grupa Niemców z położonej poza obrębem parafii wsi Tarnowa. W brutalny sposób dokonywali rewizji osobistej przykładając broń a jeden z napastników skierował w stronę brata bagnet. Wprawdzie ktoś starszy powstrzymał go, jednak z rozmowy jaką prowadzili wynikało: wyprowadzić brata do ogrodu. Ostatecznie poprzestali na kradzieży zapasów żywności i zakazie opuszczania plebanii. Nieco później również w nocy obrzucono plebanię kamieniami, wybijając wszystkie szyby.
W dniu 6 października 1941 r. brat został aresztowany przez Gestapo i umieszczony w Forcie VII w Poznaniu.
30 października 1941 r. brat został przewieziony do Dachau.

W książce „Martyrologium polskiego duchowieństwa Rzymskokatolickiego pod okupacją hitlerowską 1939-1945” na str. 109 znajduje się relacja kolegów kapłanów, którzy przeżyli obóz. Oto fragment męczeńskiej drogi ks. Józefa Kuta.

Umieszczony w Forcie VII w Poznaniu przeszedł wszystkie okropności tej strasznej katowni. Wielkie plamy krwi na ubraniu księdza, zwróconym rodzicom, są tego niezbitym dowodem. Zesłany do obozu w Dachau jako więzień nr 28074, staje się przedmiotem szczególnego okrucieństwa. Ciężko chore nogi utrudniały mu bowiem szybkie poruszanie się w drewnianych trepach, a na to tylko czekali wyzuci z człowieczeństwa zbrodniarze. Wielekroć widziano ks. Józefa ciężko skopanego lub pobitego. Żarliwa wiara pozwoliła mu przyjąć te wszystkie okropności jako dopust Boży. Zawsze skromny i cichy w swym cierpieniu, nie pożalił się nawet, kiedy skradziono mu chleb z szafki, chociaż przy całkowitym wyczerpaniu stanowił on zasadniczą stawkę w walce o życie. We wrześniu 1942 obserwujący z bliska księdza Józefa widzieli nadchodzący kres jego krzyżowej drogi. Był już prawdziwym szkieletem, posuwającym się z trudem na spuchniętych od głodu togach. U kresu swych dni dał jeszcze jeden dowód szczególnego bohaterstwa. Zawiadomiona o jego stanie zdrowia rodzina podjęła rozpaczliwe kroki, zmierzające do zwolnienia go z obozu. Gestapo postawiło dwa warunki. Pierwszy, to wyrzeczenie się na zawsze kapłańskiego powołania, a drugi podpisanie niemieckiej listy narodowościowej. W obliczu nadchodzącej śmierci, w swym ostatnim liście z obozu, dał ks. Józef Kut do zrozumienia, że tego rodzaju warunków przyjąć nie może. Wkrótce potem do Kopanicy, dokąd wysiedlono rodziców księdza Kuta, nadszedł list komendanta obozu zawiadamiający, że ich syn zmarł 18 września 1942 r., a ciało zostało spalone w miejscowym krematorium. Pan mecenas pokazał mi dokumenty z obozu w Dachau, jest tam wykaz rzeczy przysłanych rodzinie po zgonie ks. Józefa. Na odzieży, według relacji siostry, były ślady zasuszonej krwi. świadczyło to, że brata torturowano w Forcie VII w Poznaniu. Rodzice jak i cała rodzina przyjęli śmierć brata z wielkim bólem. Szczególnie ciężko przeżywał ją ojciec. Niezwykle pobożna mama przyjęła to jako wolę Bożą.

Czy Pan domyślał się, że brat zostanie wyniesiony na ołtarze?

– Pomimo, że brat mój był głęboko pobożny i wypełniał swoje obowiązki kapłańskie w sposób wyjątkowo gorliwy, to jednak podzielił los wielkiej rzeszy kapłanów i dlatego nie przypuszczałem, że spotka go tak wielkie wyróżnienie.

Byłam w Dachau trzy lata temu. I dopiero tam dowiedziałam się, ze w Dachau zginęło aż 1777 kapłanów. Wiedziałam, że zginęli kapłani z powiatu wolsztyńskiego, nie wiedziałam wówczas, że pański brat również był między nimi.

Wszyscy aresztowani kapłani z terenu powiatu wolsztyńskiego zginęli. Proboszcza z Tuchorzy ks. Józefa Tyma zamordowano już w Forcie VII w Poznaniu. Chciałbym doczekać tej chwili, kiedy Ojciec św. ogłosi mego brata błogosławionym. 13 czerwca to dzień mojego Patrona św. Antoniego.
To będzie dzień szczególny i dla nas.

Anna Domagalska
GW 6-1999


PS. Pan Antoni Kut został aresztowany za działalność konspiracyjną w dniu 5 czerwca 1943 r. Po czteromiesięcznym brutalnym śledztwie w Kaliszu i Łodzi zesłano go do Oświęcimia, gdzie nadano mu numer 152 486, a po rocznym pobycie w tym obozie przewieziono go do męskiego obozu w Ravensbrück. W końcu kwietnia 1945 r. podczas ewakuacji obozu zbiegł wraz z dziewięcioma kolegami, w czasie nocnego postoju w lesie koło miasteczka Mirów w Meklenburgii. W czasie powrotu do kraju wśród tysięcy powracających spotkał swoją siostrę Zofię, więźniarkę z Ravensbrück.

Dodaj komentarz

Your email address will not be published.

Poprzedni

Zaproszenie

Następny

Zaproszenie

Ostatnie z

Promocja książki

Z wielką radością i dumą możemy zaprezentować Państwu książkę „Wolsztyn Dzieje Miasta”. Monografia Wolsztyna została wydana

Niedziela Palmowa

Uczniowie Szkoły Podstawowej nr 1 im. Powstańców Wielkopolskich w Wolsztynie wykonali palmy , jak i rysunki