Ona z Panamy, on z Wolsztyna

5 mins read

W ciągu trzydziestu lat rozmawialiśmy z wybitnymi wolsztynianami. Przypominamy artykuł z „Głosu Wolsztyńskiego” opublikowany w 1994 roku

Lubimy romantyczne historie. Ta, o której opowiem mogłaby, być jedną z nich. Ona czarnowłosa, egzotyczna piękność z Panamy. On, Polak z Wolsztyna. Poznali się w Sant Petersburg (dawnym Leningradzie). Rossana Rufo przybyła tu, by studiować balet klasyczny. Marek Cholewa przyjechał do Sant Petersburga po zdaniu egzaminów, które zadecydowały, że dwa miejsca w rosyjskim konserwatorium zajęli najlepsi. Wśród nich także On.

Marek Cholewa


Przygotowywał dla studentki Rossany układ choreograficzny (tańczyła sara-bandę). A potem wspólna praca, spotkania, spacery po mieście, l tak zaczęła się ich miłość. Być może, zamieszkaliby w Warszawie, gdyby nie stan wojeny. W 1982 roku wzięli ślub cywilny w Rosji i Rossana wyjechała do Panamy. Marek kończył studia (znakomite wyniki sprawiły, że skrócono je z pięciu do czterech lat). W sierpniu 1982 r. podążył, sobie znanymi sposobami, do Niemiec. Stamtąd dzwonił do żony po pieniądze, by móc wyjechać do Panamy. Ślub kościelny wzięli w małym kościółku franciszkańskim -romantycznie, nad brzegiem Oceanu. Przysięgę małżeńską składali przed biskupem Legare, zaprzyjaźnionym z rodziną Rossany. Zeszłoroczne święta Bożego Narodzenia, wraz z synem Aleksandrem, spędzali u mamy w Wolsztynie. Miałam przyjemność gościć ich w domu. Pytałam o życie zawodowe, rodzinne.

Rossana Rufo de Cholewa uwielbia role Odetty Otylii, Gissel
Rossana Rufo de Cholewa życzy „Głosowi Wolsztyńskiemu” i jego czytelnikom wszystkiego najlepszego


Pani Rossana, gdy pytałam o męża Polaka – odpowiedziała „Jeśli kocha się wybranka, to wówczas nie myśli się z jakiego kraju On pochodzi„. Zbliżyła ich także wspólna, katolicka wiara. Polskę znała jako kraj europejski, komunistyczny, ale i katolicki.
Na Polaków patrzy poprzez swojego Męża. Uważa więc, ze Polacy są wrażliwi, uczynni, honorowi. Pan Marek powiedział, że Panamczycy podobni są do Polaków „Serdeczni, otwarci, gościnni, spontaniczni – jak my„. Panama ma ze względu na swoje położenie, najróżniejsze powiązania „międzynarodowe małżeństwa mieszane zdarzają się często”. Ojciec Rossany jest Włochem, Matka Panamką. Pan Marek przyjęty został przez rodzinę bardzo serdecznie. Matka okazała się dla niego prawdziwą matką. Mieszkali z nią sześć lat
Uprzejma, dobra, kochana – matka„.
W Panamie pracował jako doradca do spraw baletu w tamtejszym Ministerstwie Kultury oraz choreograf w Balecie Panamskim. Żona była primabaleriną. Poznał znakomitą Margot Fonteyn dyrektorkę Baletu Narodowego. Gdyby nie generał Noriega, pewnie mieszkaliby w Panamie. Sytuacja zmieniła się, państwo nie dotowało teatru, prywatny bisnes nie wspierał rodzimej kultury. W 1988 roku wyjechali do Stanów Zjednoczonych. Niespodziewanie, jak to twierdził pan Marek, otrzymali dwa kontrakty w jednym mieście (w małżeństwie artystycznym rzadko się to zdarza). Przyjęli pracę w Indianapolis. Pan Marek jest obecnie profesorem na uniwersytecie. Pracuje jako pedagog, wykłada lekcje między innymi tańca klasycznego, ludowego na Wydziale Sztuk Pięknych. Obecnie pracuje nad książką w której przekaże Amerykanom system baletowy Waganowej, zaadoptowany do warunków amerykańskich.
Pani Rossana jest primabaleriną w Teatrze Narodowym, ćwiczy sześć godzin dziennie. Oboje kochają swoją prace. Pan Marek uważa, że pracuje „z oddaniem, sercem, wie, że ta praca jest dla kogoś”.
Otrzymuje kontrakty z różnych miast w Stanach. „Ludzie chcą, bym do nich przyjeżdżał, czują, że ich rozumiem, że ich lubię”. Na temat pracy ma określone zdanie. Uważa, że ludzie, którzy myślą tylko o zarobku i poza tym nikt i nic ich nie obchodzi, nie są szczęśliwi.
„Tacy ludzie są samotni i kiedy im się coś nie udaje, nie umieją znaleźć wyjścia z sytuacji”. Rossana i Marek są małżeństwem partnerskim. Sprawiają wrażenie szczęśliwych. W domu rozmawiają po hiszpańsku. Oto co na temat rodziny mówił pan Marek. „Wydawałoby się może, że pochodzimy z innych światów. A jednak rozumiemy się, jesteśmy blisko siebie, a i miłość pomaga nam przetrwać różne sytuacje, chwile. Kiedy żona wyjeżdża na występy, ja zajmuję się synem. Kiedy ja wyjeżdżam, obowiązki przejmuje żona”.

Święta Bożego Narodzenia w Wolsztynie. Marek. Aleksander i Rossana z prawdziwym św. Mikołajem


Kiedy zapytałam jak trzeba żyć, by zdobyć sukces, pan Marek powiedział „Jeśliby ludzie więcej myśleli o drugim człowieku, więcej by na tym zyskali. Jeżeli dasz, więcej otrzymasz”. Myślę, że taką postawę życiową ukształtował dom rodzinny.
Irena i Józef Cholewo-wie wychowali sześcioro dzieci. Marek był najmłodszy i dlatego „żyło mu się lepiej”. Starsze rodzeństwo wykonywało wszelkie prace. Wiele zawdzięcza siostrze Halinie, która go wychowywała. Nazywał ją nawet mamą. Podziwia ją, że mając pięcioro dzieci pracuje, daje sobie ze wszystkim radę. Przez pewien czas była jego nauczycielką przyrody (podobno surową) w Szkole Podstawowej Nr 2 w Wolsztynie.
Mając 10 lat opuścił rodzinny Wolsztyn. Przez 9 lat uczył się w szkole baletowej w Poznaniu, a o dalszych losach Marka Cholewy wspomniałam na początku.
Pani Rossana uważa męża za świetnego choreografa. On zachwyca się jej tańcem (uwielbia role Gissel, Odetty i Otylię). „Rossana tańczy role wymagające najwyższego polotu”.
Pan Marek ma czas na hobby – maluje twarze, robi modele żaglowców z papieru, który polakierowany, sprawia wrażenie drzewa. Syn Aleksander lubi Wolsztyn i chciałby tu przyjeżdżać by bawić się z kuzynami.
Siostra Marka, Halina powiedziała, że zawsze podziwiała brata za upór chęć działania. Sześcioro rodzeństwa dało sobie radę, wszystkim się wiedzie. Dwaj bracia są profesorami, jeden w Poznaniu na Akademii Rolniczej, drugi w Indianapolis.
Pani Rossana uważa, że Wolsztyn ma przed sobą znakomite perspektywy turystycznego rozwoju. Oboje wyrazili zgodę na to by kiedyś występować przed wolsztyńską publicznością. Myślę, że opowieść o Marku i Rossanie pokazała, że zgoda, miłość, wyrozumiałość możliwe są w rodzinie artystów, pochodzących z dwóch kontynentów. Rossana, kiedy powiedziałam, że wolsztyniacy uchodzą za dobrych mężów, uśmiechnęła się, przytaknęła, że tak rzeczywiście jest.

ANNA DOMAGALSKA

P.S. Obecnie p. Marek Cholewa przebywa w Japonii.


(2021 rok). Pan Marek Cholewa mieszka nadal w Indianapolis wraz z rodziną. Obiecał napisać o swojej i małżonki pracy.

Dodaj komentarz

Your email address will not be published.

Poprzedni

Ruszył nabór wniosków o 300+

Następny

Pierwszy turniej kopa po pandemii

Ostatnie z

Bez osłonek

Niekiedy zazdrościłam osobom, które zupełnie nie interesują się polityką, a nawet nie chcą rozmawiać o niej.

Jesień ma swoje uroki…

Jesienne dni nie zawsze nastrajają optymistycznie, ale jesień ma też swoje uroki. Pani Alina zrobiła zdjęcie